Ads Top

LANA DEL REY- BORN TO DIE: PARADISE EDITION [recenzja]

Siemanko!

Moje osobiste szczęście


LANA DEL REY, a właściwie Elizabeth Woolridge Grant, zadebiutowała pod tym pseudonimem w 2011 roku. To wszystko stało się nagle, jej kariera zaczęła szybko nabierać tempa. Lana jest wokalistką indierockową oraz autorką większości tekstów swoich piosenek. 

Jedni ją kochają, drugich jej głos niesamowicie irytuje. Piosenki tejże artystki emanują zmysłowością, tajemniczością i wzbudzają wiele skrajnych emocji. Utwory Lany ciężko zdefiniować, są bardzo oryginalne, Może to było kluczem do sukcesu?


W dzisiejszym poście chciałabym przedstawić krążek, który jest reedycją albumu Born To Die. Czy jest on równie dobry jak jej poprzednik? 




Album zawiera 24 piosenki, które znajdują się na dwóch płytach. 









Wszystkie utwory z krążków mają swój własny, niepowtarzalny klimat, którego nie da się w żaden sposób podrobić.




Moją ulubioną piosenką z całej płyty jest Blue Jeans. Tekst jest elektryzujący, tajemniczy. Słuchając tego wieczorem zawsze mam gęsią skórkę. Utwór wręcz poniewiera moimi uczuciami, mimo swojej delikatności. Teledysk jest jednym z najlepiej zrobionych teledysków, jakich moje oczy miały okazję zobaczyć. Lana pływa w basenie, w swoim białym kostiumie kąpielowym. Lecz nie robi tego sama, tylko z wielkim krokodylem, który oplata jej całe ciało. Zresztą, sami zobaczcie:



Kolejną piosenką, którą chciałam wyróżnić jest National Anthem. Jak wiemy, Lana jest amerykanką, co podkreśla w wielu swoich utworach i teledyskach. W klipie do National Anthem artystka wciela się w rolę dwóch kobiet- Marylin Monroe, ikony seksapilu i Jackie Kennedy, ikony stylu. Teledysk wygląda jak film dokumentalny, najpierw widać na nim Marylin Monroe śpiewającą 'Happy Birthday' prezydentowi USA siedzącemu na widowni. Następne ukazane jest szczęście rodziny Kennedych: Biały Dom, dwójka dzieci, zakochani Jackie i JFK, a na koniec strzał w samochodzie.
Teledysk wywołał wiele kontrowersji. 

\

Na koniec podsumowanie: płyta jest rewelacyjna. Nie ma na niej żadnych komercyjnych, szablonowych piosenek. Wzbudza ogromne emocje. Słuchając jej mam wrażenie, że to ambrozja dla mych uszu, produkt całkowicie luksusowy.  Miłośnikom tej szlachetnej melancholii polecam ta płytę z całego serca. Moja ocena? 10/10

Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Dziękuję za komentarz :)

Obsługiwane przez usługę Blogger.